poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Pierwsze problemy z samochodem

Jakiś czas po zdaniu prawka, w końcu uzbierałam jakąś małą sumę, żeby kupić sobie pierwsze autko. Był to miniaturowy Fiat Seicento, ale na nic innego nie było mnie wtedy stać. Jego wielkim plusem było to, że mało palił i to mi odpowiadało. Opisze Wam moją pewną przygodę z nim związaną.



Pewnego razu, postanowiłam wybrać się nim do koleżanki, która mieszkała w Warszawie. Była to dosłownie wyprawa życia, tym bardziej, że maksymalna prędkość tego auta to było jakieś 90km/h. Wiem, że dziś wydaje się to śmieszne, ale takie były realia. Jechałam więc pół dnia, ale na kolejne pół dnia miałam zaplanowane zakupy w najlepszych sklepach w Polsce, na które miesiąc odkładam kasę, więc nic nie było w stanie zmącić mojego dobrego humoru. Dojechałam na miejsce i umówiłam się z koleżanką w centrum. Co prawda widziałam, że tam gdzie parkuję znajduje się jakiś plac budowy, ale miejsce było wolne, nie było żadnych ostrzeżeń, więc śmiało ustawiłam tam moją małą rakietę. I co? Po powrocie zastałam moje Seicento z dziurą w szybie i cegłą na siedzeniu. To nie żart! Na budowie nikogo nie było, więc nawet nie miałam gdzie się udać z pretensjami. Musiałam za to znaleźć firmę, która ma w ofercie szyby samochodowe i wprawia je od ręki. Na szczęście w Warszawie nie było to trudne i już po trzech godzinach wszystko wyglądało jak nowe. Tylko szkoda, że zamiast na zakupy, większość pieniędzy wydałam na swoją nieuwagę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz